zmęczona mama nosi na rękach niemowlę
Mężczyźni, nawet jeśli są ojcami, nie mają prawa krytykować kobiet za to, że nie chcą być matkami. fot. mirrorobserver/storyblocks.com

Coraz częściej w sieci i w przestrzeni publicznej rodzice spotykają się z falą hejtu. Matki, które szczerze mówią o trudach macierzyństwa, bywają krytykowane – nawet przez tych, którzy sami rodzicami nie są. Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że rodzicielstwo bywa wymagające i pełne wyrzeczeń?

REKLAMA

Hejt na rodziców w przestrzeniach publicznych nie jest wcale rzadkim zjawiskiem – wielokrotnie pisałam o nim w naszym portalu. Matkom i ojcom obrywa się za innych rodziców, którzy nie stawiają dzieciom granic i pozwalają im na więcej, niż przewidują szeroko pojęte normy społeczne, bez uwzględniania życzliwości czy dobrych manier.

Rodzicielstwo jest trudne i bywa wymagające

Z powodu takich opiekunów inni rodzice czasami dostają łatkę roszczeniowych i wychowujących pociechy w błędnie rozumianym przez innych "rodzicielstwie bliskości". Także z tego powodu młodzi ludzie są negatywnie nastawieni do rodzicielstwa, choć oprócz tego w Polsce są po prostu niesprzyjające warunki gospodarczo-ekonomiczne do posiadania potomstwa.

O tym, jak macierzyństwo bywa wykańczające, najczęściej głośno mówią same matki. Wreszcie mamy odwagę i mówimy o tym, nie owijamy w bawełnę, w mediach społecznościowych staramy się pokazywać macierzyństwo bez zbędnego lukru i odważnie mówić nie tylko o blaskach, ale i o cieniach bycia matką.

Ostatnio trafiłam na pewną wypowiedź w portalu Threads, która w tym kontekście mocno mnie poruszyła. Użytkownik o nicku daddywithadrone napisał: "Bawi i jednocześnie przeraża mnie hejt na macierzyństwo. Wizja utytłanych po łokcie matek przedstawiana przez autorki (co szczególnie zabawne samych kobiet) mnie autentycznie bawi – skąd macie pojęcie, skoro same dzieci nie macie? Powiem więcej. Może zacznijcie się zastanawiać nad waszymi wyborami (mężczyzn). W mojej bańce są ludzie i o prawicowych i lewicowych poglądach (niekiedy skrajnych) w każdym przypadku ojcowie są turbo zaangażowani w wychowywanie swoich dzieci".

Panowie mają łatwiej

Jak dobrze, że pan zaznaczył, że w "jego bańce", co oznacza, że wcale ogólnie tak być nie musi. Warto zaznaczyć, że te odczucia względem rodzicielstwa bardzo zależą od osobistej perspektywy i naszego otoczenia – jeśli spotkamy się z neutralnym lub pozytywnym odbiorem rodziców w naszej przestrzeni, to nie do końca będziemy rozumieli tych, którzy mówią o hejcie na rodziców.

Znowu, jeśli niektórym zdarza się być świadkami sytuacji, w których rodzice zachowują się nie w porządku, są roszczeniowi i wymagają, by traktować ich lepiej niż resztę społeczeństwa, to nie ma co się dziwić, że o całej grupie ktoś wypowiada się nieprzychylnie. Jak zauważyła jedna z kobiet w komentarzu do tego wpisu, autorowi jest też łatwiej, bo ma inną perspektywę.

"Super, ja też chętnie zostanę ojcem :) Serio trzeba mieć tupet, żeby jako osoba, która na dziecku tylko zyskuje przychodzić i mówić, że obawy osób, których straty wynikające z macierzyństwa (zdrowotne, zawodowe) są bardzo dobrze udokumentowane 'obrzydzają macierzyństwo'. To nie z 'obrzydzania macierzyństwa' wynika niechęć do dzieci. Wynika ona z tego, że kobiety ono zbyt wiele kosztuje i nikt im tego nie wynagradza" – napisała użytkowniczka o nicku wtruszczynska.

Dla kobiet rodzicielstwo jest obciążające

Mężczyźni jednak mimo wszystko są w bardziej uprzywilejowani. Możemy mówić o równości, o urlopach ojcowskich i zaangażowaniu panów w ojcostwo, ale na koniec to jednak kobieta jest fizycznie obciążona ciążą, porodem, połogiem i wieloma elementami rodzicielstwa, które przypisuje się jej ze względu na lata patriarchatu.

Dodatkowo to matki są pokrzywdzone wykluczeniem na rynku pracy, natomiast ojcowie są cenieni jako pracownicy – na to akurat są nawet badania. Poza tym rodzicielstwo w naszym kraju nie jest przymusem, to wybór. Ale kobiety, które odważnie przyznają, że nie chcą być matkami i nie czują takiej potrzeby, są często traktowane mniej poważnie albo jako te, które krzywdzą swojego partnera.

Nawet w takiej kwestii kobietom się obrywa, więc uważam, że to nie na miejscu, że mężczyzna, który tego bezpośrednio nie doświadcza, wydaje tak kategoryczne osądy. Fajnie, że w "jego bańce" ojcowie się angażują, ale naprawdę to nie oznacza, że w całym społeczeństwie jest w tej kwestii tak samo dobrze.

Nie chodzi o to, by dzielić się na matki i ojców, na zaangażowanych i roszczeniowych. Chodzi o to, by w końcu zacząć słuchać siebie nawzajem – bez oceniania i porównywania doświadczeń. Bo każde macierzyństwo i każde ojcostwo wygląda inaczej. Z zewnątrz łatwo oceniać, a znacznie trudniej naprawdę zrozumieć czyjąś perspektywę.

Czytaj także: